- Co ty znowu wymyśliłaś? - wywróciłam oczami
- Impreza zaczyna się o 18, plan jest taki, że o 15, gdy będą te zapisy, to ja powiem cioci, że wychodzimy, by odwrócić jej uwagę, a ty z torbą po kryjomu wyjdziesz z domu i zaczekasz na mnie. Pójdziemy do mojej koleżanki i tam chwilę posiedzimy. Potem zadzwonię do cioci i powiem jej, że poszłyśmy na spacer, pozwiedzać okolice, a tak naprawdę w tym czasie przebierzemy się i umalujemy. Pójdziemy na tą imprezę i gdy ciocia zadzwoni powiemy jej, że czekamy na autobus, który nas przywiezie, bo trochę się oddaliłyśmy - zaśmiała się - Słyszałam dzisiaj jak ciocia rozmawia z Davem. Jutro jedzie odwiedzić swojego brata, więc nie będzie tutaj auta i ciocia nie będzie mogła po nas przyjechać - mówiła zadowolona.
- Sam, to nie wypali...
- Wypali, mówię ci - stuknęła mnie w ramię - To jak? Wchodzisz w to, czy może wolisz całe dnie przesiedzieć przed telewizorem? - uniosła brwi.
Po dłuższym rozmyślaniu zgodziłam się. Nie jestem aż tak sztywna, chociaż nie byłam do końca za tym, by okłamywać ciocię Lucy.
Rano wstałam dosyć wcześnie. Nawet Sam jeszcze spała. Wyglądało, że Lucy i Dave też, bo gdy wyszłam z pokoju w domu panowała cisza. Wiedziałam, że już nie zasnę. Poszłam do łazienki i tam się ogarnęłam. Potem ubrałam zwykłe jeansy i jakiś t-shirt, który wygrzebałam z szafki. Do tego niebieskie Vansy.
- Wybierasz się gdzieś? - usłyszałam za sobą znajomy głos
- Tak i masz coś przeciwko temu? - obróciłam się na pięcie i spoglądałam na nią.
- Ciekawe dokąd? Nawet nie znasz Londynu - zaśmiała się
- Nie wiem dokąd. Podnieś ten twój tyłek z łóżka i doprowadź się do porządku. Nie mam zamiaru tracić wakacji na przesiadywaniu w domu. - zabrzmiałam dosyć groźnie, chociaż nie miałam takiego zamiaru.
Po pół godzinie obydwie wyszłyśmy z domu, zostawiając tylko kartkę dla Lucy, by wiedziała, że wychodzimy. Spacerowałyśmy i przyglądałyśmy się okolicy. Potem zatrzymałyśmy się w małej kawiarence. Obydwie zamówiłyśmy kawę i jakieś ciastko.
- Wiesz... Jakoś cały czas nie mogę przestać myśleć o tamtym spotkaniu - zaczęła Sam
- Jakim znowu spotkaniu? - spytałam zaskoczona
- Oj ty już dobrze wiesz jakim...
- Chodzi ci o Harrego, tak? Jak na wieeelką fankę One Direction zachowałaś się... Normalnie. Co mnie trochę dziwi, bo fanka poleciałaby za nim prosząc o autograf i zdjęcie.
- Wiem, że to może zabrzmieć dość dziwnie, ale... Ale nawet go nie poznałam... Głowę miał spuszczoną i założony kaptur. Dopiero jak się z tobą zderzył to zobaczyłam kto to.
- Ale mimo to dalej byłaś normalna - zaśmiałam się
Czas mijał dość szybko. Była 14:30 a my przechadzałyśmy się po parku robiąc pamiątkowe fotki.
- Za pół godziny zapisy - wspomniałam
- Dobrze, że to nie daleko - odparła.
Wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę pływalni. Opuściłyśmy ją dosyć szybko. Na miejscu zapoznałyśmy się z regulaminem, dowiedzieliśmy się kiedy są zajęcia i takiego typu rzeczy.
- Jest 16, pora wcielić nasz plan w życie - zaśmiała się Sam pocierając rękoma.
- Ooj Sam - lekko uderzyłam jej ramię.
W mgnieniu oka pojawiłyśmy się pod domem cioci. Akurat trafiłyśmy na obiad. Po zjedzeniu ja udałam się na górę i obydwie zaczęłyśmy realizować nasz plan. Po cichu z torbą w ręku zeszłam na dół i wymknęłam się z domu czekając na Samante. 'Co ja w ogóle robię?' - pytałam siebie w myślach. Usiadłam na ławeczce czekając na Sam, która już po chwili zjawiła się obok mnie.
- No to idziemy? - spytała z uśmiechem
- Co ja właściwie robię? - spytałam chyba sama siebie wstając z miejsca. Udałyśmy się do koleżanki Sam i tam się wyszykowałyśmy. Zbliżała się 18. We trójkę wyszłyśmy z domu. Laura - bo tak miała na imię ta dziewczyna - szła razem z nami. Ten cały Mitchel mieszkał niedaleko, więc poszłyśmy na piechotę. Jakieś 15 minut później stałyśmy pod drzwiami oczekując aż ktoś otworzy. Po chwili oczekiwania otworzył nam gospodarz imprezy - Mitchel. Przywitaliśmy się i weszłyśmy do środka. Było tam już pełno ludzi i słychać było głośną muzykę. Na stole stał oczywiście alkohol. Nie miałam zamiaru nic pić. Chciałam się po prostu pobawić. Mitchela nie znałam. Dopiero na imprezie poznała nas Samanta.
Cała impreza powoli się rozkręcała. Nawet nie wiem kiedy tyle zleciało, bo była już północ. Poczułam silny ból brzucha. Chciałam się trochę przewietrzyć. Miałam zamiar powiedzieć o tym Sam, ale nigdzie nie mogłam ją znaleźć. Przy wyjściu spotkałam Lucy rozmawiającą z jakąś dziewczyną.
- Przepraszam, że przeszkodzę - wtrąciłam
- Coś się stało? - spytała Laura
- Widziałaś może Samante?
- Nie mam pojęcia gdzie jest. Widziałam ją tylko jak tańczyła z jakimś gościem i potem zniknęła - usłyszałam.
Świetnie. Po prostu świetnie. Ból brzucha coraz bardziej dawał się we znaki. Wyszłam z domu szłam wolnym krokiem wzdłuż chodnika. Noc była ciepła. Latarnie oświetlały ulice i domy.
Szłam przed siebie. Ból dokuczał mi coraz bardziej. Spuściłam wzrok patrząc w ziemię. Liczyłam, że zaraz mi przejdzie. Po chwili poczułam jak ktoś na mnie wpada i upadłam.
- Nic ci nie jest? - usłyszałam znajomy głos. Podniosłam wzrok i to kogo ujrzałam zdziwiło mnie i wprawiło w osłupienie.
- Wszystko w porządku - wymamrotałam, a chłopak pomógł mi wstać.
- Przepraszam, zamyśliłem się
- W porządku - starałam się opanować. Nie chciałam dać po sobie poznać, że coś mi jest.
- Wybierasz się gdzieś? - spytał po chwili widząc to jak byłam ubrana.
- Byłam na imprezie, chciałam się przejść - odparłam.
- Sama? Nie bałaś się? Może cię odprowadzić? - zaproponował. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedziałam wymuszając uśmiech. Bóle nie ustawały. Nie chciałam, żeby się zorientował, że coś jest nie tak, ale ponownie złapałam się za brzuch czując coraz mocniejszy ból.
- Ej co się dzieje? - spytał i usiadł ze mną na ławce.
- To nic takiego, zaraz mi przejdzie.
- Chyba nie sądzisz, że zostawię cię samą? Powinnaś wrócić do domu.
Co takiego? Do domu? Do Lucy i Dave'a? Nie ma mowy! Co ja im powiem? Że byłam na imprezie? Nie, na pewno nie. Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Przepraszam - wymamrotałam i spojrzałam na wyświetlacz. Zawahałam się. Nie wiedziałam czy powinnam odebrać. Dzwoniła Lucy. Po chwili jednak nacisnęłam zieloną słuchawkę, niepewnie przykładając telefon do ucha. - Halo? - starałam się nie denerwować. Ciocia zaczęła wypytywać mnie gdzie jesteśmy, kiedy wrócimy i co robimy. Co ja jej miałam powiedzieć? Nie miałam pomysłu. Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle nas rozłączyło. W moim telefonie padła bateria. No pięknie.
- Wymknęłaś się z domu? - spytał z uśmiechem na co ja tylko głośną westchnęłam.
- Chyba powinnam wracać... - powiedziałam po chwili wstając.
- Odprowadzę cię - odparł i zrobił to samo.
- Skoro nalegasz...
Szliśmy w ciszy, którą przerwał chłopak.
- Wiesz co mnie dziwi najbardziej? Dziwi mnie to, że zachowujesz się tak... Normalnie. Tak jakbym nie był gwiazdą tylko zwyczajnym nastolatkiem.
Fakt. W końcu był to sam Harry Styles. Nie miałam zamiaru jednak wariować na jego punkcie.
- Bo jesteś zwyczajnym nastolatkiem. To, że występujesz na scenie i jesteś sławny wcale nie oznacza, że mam rzucać ci się na szyję - odparłam. - To tu - dodałam po chwili będąc pod domem. - Dziękuję, że mnie odprowadziłeś - powiedziałam z uśmiechem
- Nie ma sprawy. Już ci lepiej?
- Tak, trochę lepiej. Jeszcze raz dzięki - odparłam i weszłam z powrotem do środka. Rozglądałam się dookoła licząc na to, że ujrzę gdzieś Sam, jednak na nic. Chwyciłam swój kieliszek z winem i zaczęłam pić. W końcu zaczęłam sięgać po coś mocniejszego. Potem zaczęłam się bawić i tak do samego końca imprezy. To co działo się później było już koszmarem...
_______________
Hej ^^
I mamy rozdział 4 :D Zdecydowałam już, że rozdziały będą w każdy poniedziałek i piątek.
Test z matematyki nawet nie był tak trudny jak myślałam. Teraz tylko pozostaje mi czekać ^^
Jutro za to mam zawody z siatkówki na które nie mam ochoty jechać :/ No ale trudno :D
Za to w środę jadę na mecz ^^ xD Nie przypuszczałabym, że moi rodzice się zgodzą, a jednak :D No ale nie mam zamiaru Was już zanudzać. Piąty rozdział w poniedziałek :3
Trzymajcie się i do kolejnego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz