poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 5 - Lucy wie

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół. Zdziwił mnie widok nieznanego mieszkania jednak dopiero po chwili zorientowałam się, że przecież byłam na imprezie i musiałam usnąć. No w sumie nie ja jedyna. Kilka osób z imprezy zostało tutaj tak samo. Stanęłam na nogi i poczułam ból głowy. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Sam dalej nigdzie nie było. Przeklinałam w myślach tą imprezę. " Dlaczego ja się na to zgodziłam?" "Co ja teraz zrobię?" myślałam. Stałam teraz na środku pokoju ciągle rozmyślając. Samanta przepadła jak kamień w wodę, a ja nie wiem gdzie jej szukać. Mitchela też nie było. Może on wiedział? Westchnęłam głośno i po cichu opuściłam mieszkanie. Idąc ulicą mijali mnie różni ludzie i każdy patrzył na mnie jak na jakąś zjawę. Wyciągnęłam telefon i przejrzałam się w nim. Wyglądałam okropnie. Włosy potargane, rozmazany makijaż. Czym prędzej przeszłam na drugą stronę i przyśpieszyłam kroku. Nie minęło może 10 minut, gdy byłam pod domem cioci Lucy. Zawahałam się. Pomyślałam, że Sam mogła zatrzymać się u Laury po imprezie, dlatego postanowiłam najpierw pójść do niej. Zadzwoniłam do drzwi. Wiedziałam, że mieszka sama, więc nikt prócz niej nie zobaczyłby mnie w takim stanie. Po dłuższej chwili otworzyła mi Laura.
- Cześć - odezwałam się pierwsza
- No hej , wejdź - odparła i wpuściła mnie do środka. - Dalej szukasz Samanty? - dodała
- Tak i nie mam pojęcia gdzie ona jest. Nie pójdę do Lucy, bo przecież wszystko się wyda...
- Ja tak samo nie mam pojęcia gdzie ona może być... Wiesz... Ja sama niewiele pamiętam. Przypominam sobie tylko rozmowę z tobą i to jak Sam tańczyła z jakimś gościem. Nie mam pojęcia jak znalazłam się w domu i co działo się na tej imprezie. Pustka, kompletna pustka.
- Nie wiem co mam już zrobić - powiedziałam bezradnie
- Zostawiłyście wczoraj wszystkie swoje rzeczy tutaj. Chodź ze mną na górę trochę się ogarniesz i razem jej poszukamy - zaproponowała Laura
Po pół godzinie byłam przebrana i umalowana. Postanowiłyśmy, że pierw pójdziemy do Mitchela, bo Sam mogła tam zostać w innym pokoju. Martwiłam się. Nie miałam pojęcia gdzie jest Samanta, a Lucy z pewnością czeka na nas wściekła w domu. Właśnie obydwie stałyśmy przed drzwiami do domu Mitchela. Jeden dzwonek, drugi i musiałyśmy się trochę naczekać dopóki ktoś nie otworzy. Po dłuższej chwili w końcu drzwi otworzył Mitchel.
- Hej - powiedział przecierając oczy
- No cześć. Jest u ciebie Samanta? - spytała Laura
- Sam...? Nie ma jej... Wyszła chyba wczoraj - mówił zaspany
- No świetnie - tym razem ja się odezwałam
- No ale nie mówiła ci nic? Gdzie wychodzi? Tak po prostu wyszła? - pytała Laura
- Przecież nie jestem jej ojcem, nie musi mi wszystkiego mówić - odpowiedział.
No pięknie... Nie mam pojęcia co teraz robić. W końcu trzeba będzie pójść do Lucy.
- Została tylko Lucy... - powiedziałam cicho, gdy pożegnałyśmy się z Mitchelem.
- No ale ona była z jakimś  gościem. Może poszli do niego?
- Ja już nie wiem Laura... - powiedziałam bezradnie
- Zadzwonię do niej - odezwała się nagle, a ja na nią spojrzałam.
- Świetny pomysł Lauro - odparłam ironicznie
Ta tylko wywróciła oczami i wykonała połączenie. Jeden sygnał, drugi, trzeci... I nic. Eh... Można było się tego spodziewać.
- Muszę powiedzieć Lucy... - zaczęłam
- Nie masz wyjścia... Tak naprawdę nawet nie znamy tego gościa, nie wiemy gdzie mieszka i gdzie teraz jest. Ale pójdę tam z tobą - odpowiedziała
- Dzięki - powiedziałam i razem udałyśmy się w stronę domu cioci Lucy. Zapukałam i weszłam do środka.
- Ooo! Kogo my tu mamy? - powiedziała najwyraźniej zdenerwowana ciocia
- Ciociu naprawdę przepraszam - odpowiedziałam
- To było bardzo nieodpowiedzialne z waszej strony. Macie już 18 lat!
- Wiem, ale Sam... Ehh - westchnęłam głośno
- Byłyście na imprezie, wiem
- Skąd wiesz?
- Nie trudno się domyśleć. Gdzie Samanta?
- No właśnie... - powiedziałam niepewnie natomiast Lucy spojrzała na mnie groźnie.
- No właśnie co?
- Bo ona... Ona się zgubiła.
- Zgubiła? Jak zgubiła? - pytała ciocia.
- No bo na tej imprezie... Ajć... Sama niewiele pamiętam, ale Laura mówi, że Sam poznała jakiegoś faceta no i... I zniknęła.
- Matko święta! - krzyknęła przerażona Lucy
- Nie wiemy gdzie jej szukać...
- Właśnie dlatego nie chciałam was puścić. Jesteście w obcym kraju i nie ważne, że macie 18 lat. Jestem za was odpowiedzialna - powiedziała zdenerwowana. - Idę jej szukać - dodała i wyszła. Laura stała jak słup i przyglądała się całej sytuacji. Po chwili wyszłyśmy za Lucy, by pomóc jej w poszukiwaniach.

___________
Cześć :) 
Już mamy rozdział 5 ^^ Wiem, że jest krótki, ale trochę się śpieszyłam.
Kolejny rozdział jak już zapowiadałam w piątek. Co do zawodów to nie było aż tak źle chociaż mogło być lepiej : P 
A jeśli chodzi o rozdział to dopiero teraz zorientowałam się, że przyjaciółka Samanty i jej ciocia mają tak samo na imię - Lucy xD Na serio nie zauważyłam tego wcześniej. Dlatego też zmieniłam koleżance Sam imię na Laura :D Teraz zabieram się za dokończenie zadania z polskiego ;D
Do kolejnego ;)

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 4 - Ponowne spotkanie

- Co ty znowu wymyśliłaś? - wywróciłam oczami
- Impreza zaczyna się o 18, plan jest taki, że o 15, gdy będą te zapisy, to ja powiem cioci, że wychodzimy, by odwrócić jej uwagę, a ty z torbą po kryjomu wyjdziesz z domu i zaczekasz na mnie. Pójdziemy do mojej koleżanki i tam chwilę posiedzimy. Potem zadzwonię do cioci i powiem jej, że poszłyśmy na spacer, pozwiedzać okolice, a tak naprawdę w tym czasie przebierzemy się i umalujemy. Pójdziemy na tą imprezę i gdy ciocia zadzwoni powiemy jej, że czekamy na autobus, który nas przywiezie, bo trochę się oddaliłyśmy - zaśmiała się - Słyszałam dzisiaj jak ciocia rozmawia z Davem. Jutro jedzie odwiedzić swojego brata, więc nie będzie tutaj auta i ciocia nie będzie mogła po nas przyjechać - mówiła zadowolona.
- Sam, to nie wypali...
- Wypali, mówię ci - stuknęła mnie w ramię - To jak? Wchodzisz w to, czy może wolisz całe dnie przesiedzieć przed telewizorem? - uniosła brwi.
Po dłuższym rozmyślaniu zgodziłam się. Nie jestem aż tak sztywna, chociaż nie byłam do końca za tym, by okłamywać ciocię Lucy.

Rano wstałam dosyć wcześnie. Nawet Sam jeszcze spała. Wyglądało, że Lucy i Dave też, bo gdy wyszłam z pokoju w domu panowała cisza. Wiedziałam, że już nie zasnę. Poszłam do łazienki i tam się ogarnęłam. Potem ubrałam zwykłe jeansy i jakiś t-shirt, który wygrzebałam z szafki. Do tego niebieskie Vansy.
- Wybierasz się gdzieś? - usłyszałam za sobą znajomy głos
- Tak i masz coś przeciwko temu? - obróciłam się na pięcie i spoglądałam na nią.
- Ciekawe dokąd? Nawet nie znasz Londynu - zaśmiała się
- Nie wiem dokąd. Podnieś ten twój tyłek z łóżka i doprowadź się do porządku. Nie mam zamiaru tracić wakacji na przesiadywaniu w domu. - zabrzmiałam dosyć groźnie, chociaż nie miałam takiego zamiaru.

Po pół godzinie obydwie wyszłyśmy z domu, zostawiając tylko kartkę dla Lucy, by wiedziała, że wychodzimy. Spacerowałyśmy i przyglądałyśmy się okolicy. Potem zatrzymałyśmy się w małej kawiarence. Obydwie zamówiłyśmy kawę i jakieś ciastko.
- Wiesz... Jakoś cały czas nie mogę przestać myśleć o tamtym spotkaniu - zaczęła Sam
- Jakim znowu spotkaniu? - spytałam zaskoczona
- Oj ty już dobrze wiesz jakim...
- Chodzi ci o Harrego, tak? Jak na wieeelką fankę One Direction zachowałaś się... Normalnie. Co mnie trochę dziwi, bo fanka poleciałaby za nim prosząc o autograf i zdjęcie.
- Wiem, że to może zabrzmieć dość dziwnie, ale... Ale nawet go nie poznałam... Głowę miał  spuszczoną i założony kaptur. Dopiero jak się z tobą zderzył to zobaczyłam kto to.
- Ale mimo to dalej byłaś normalna - zaśmiałam się

Czas mijał dość szybko. Była 14:30 a my przechadzałyśmy się po parku robiąc pamiątkowe fotki.
- Za pół godziny zapisy - wspomniałam
- Dobrze, że to nie daleko - odparła.
Wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę pływalni. Opuściłyśmy ją dosyć szybko. Na miejscu zapoznałyśmy się z regulaminem, dowiedzieliśmy się kiedy są zajęcia i takiego typu rzeczy.
- Jest 16, pora wcielić nasz plan w życie - zaśmiała się Sam pocierając rękoma.
- Ooj Sam - lekko uderzyłam jej ramię.
W mgnieniu oka pojawiłyśmy się pod domem cioci. Akurat trafiłyśmy na obiad. Po zjedzeniu ja udałam się na górę i obydwie zaczęłyśmy realizować nasz plan. Po cichu z torbą w ręku zeszłam na dół i wymknęłam się z domu czekając na Samante. 'Co ja w ogóle robię?' - pytałam siebie w myślach. Usiadłam na ławeczce czekając na Sam, która już po chwili zjawiła się obok mnie.
- No to idziemy? - spytała z uśmiechem
- Co ja właściwie robię? - spytałam chyba sama siebie wstając z miejsca. Udałyśmy się do koleżanki Sam i tam się wyszykowałyśmy. Zbliżała się 18. We trójkę wyszłyśmy z domu. Laura - bo tak miała na imię ta dziewczyna - szła razem z nami. Ten cały Mitchel mieszkał niedaleko, więc poszłyśmy na piechotę. Jakieś 15 minut później stałyśmy pod drzwiami oczekując aż ktoś otworzy. Po chwili oczekiwania otworzył nam gospodarz imprezy - Mitchel. Przywitaliśmy się i weszłyśmy do środka. Było tam już pełno ludzi i słychać było głośną muzykę. Na stole stał oczywiście alkohol. Nie miałam zamiaru nic pić. Chciałam się po prostu pobawić. Mitchela nie znałam. Dopiero na imprezie poznała nas Samanta.
Cała impreza powoli się rozkręcała. Nawet nie wiem kiedy tyle zleciało, bo była już północ. Poczułam silny ból brzucha. Chciałam się trochę przewietrzyć. Miałam zamiar powiedzieć o tym Sam, ale nigdzie nie mogłam ją znaleźć. Przy wyjściu spotkałam Lucy rozmawiającą z jakąś dziewczyną.
- Przepraszam, że przeszkodzę - wtrąciłam
- Coś się stało? - spytała Laura
- Widziałaś może Samante?
- Nie mam pojęcia gdzie jest. Widziałam ją tylko jak tańczyła z jakimś gościem i potem zniknęła - usłyszałam.
Świetnie. Po prostu świetnie. Ból brzucha coraz bardziej dawał się we znaki. Wyszłam z domu szłam wolnym krokiem wzdłuż chodnika. Noc była ciepła. Latarnie oświetlały ulice i domy.
Szłam przed siebie. Ból dokuczał mi coraz bardziej. Spuściłam wzrok patrząc w ziemię. Liczyłam, że zaraz mi przejdzie. Po chwili poczułam jak ktoś na mnie wpada i upadłam.
- Nic ci nie jest? - usłyszałam znajomy głos. Podniosłam wzrok i to kogo ujrzałam zdziwiło mnie i wprawiło w osłupienie.
- Wszystko w porządku - wymamrotałam, a chłopak pomógł mi wstać.
- Przepraszam, zamyśliłem się
- W porządku - starałam się opanować. Nie chciałam dać po sobie poznać, że coś mi jest.
- Wybierasz się gdzieś? - spytał po chwili widząc to jak byłam ubrana.
- Byłam na imprezie, chciałam się przejść - odparłam.
- Sama? Nie bałaś się? Może cię odprowadzić? - zaproponował. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedziałam wymuszając uśmiech. Bóle nie ustawały. Nie chciałam, żeby się zorientował, że coś jest nie tak, ale ponownie złapałam się za brzuch czując coraz mocniejszy ból.
- Ej co się dzieje? - spytał i usiadł ze mną na ławce.
- To nic takiego, zaraz mi przejdzie.
- Chyba nie sądzisz, że zostawię cię samą? Powinnaś wrócić do domu.
Co takiego? Do domu? Do Lucy i Dave'a? Nie ma mowy! Co ja im powiem? Że byłam na imprezie? Nie, na pewno nie. Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Przepraszam - wymamrotałam i spojrzałam na wyświetlacz. Zawahałam się. Nie wiedziałam czy powinnam odebrać. Dzwoniła Lucy. Po chwili jednak nacisnęłam zieloną słuchawkę, niepewnie przykładając telefon do ucha. - Halo? - starałam się nie denerwować. Ciocia zaczęła wypytywać mnie gdzie jesteśmy, kiedy wrócimy i co robimy. Co ja jej miałam powiedzieć? Nie miałam pomysłu. Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle nas rozłączyło. W moim telefonie padła bateria. No pięknie.
- Wymknęłaś się z domu? - spytał z uśmiechem na co ja tylko głośną westchnęłam.
- Chyba powinnam wracać... - powiedziałam po chwili wstając.
- Odprowadzę cię - odparł i zrobił to samo.
- Skoro nalegasz...
Szliśmy w ciszy, którą przerwał chłopak.
- Wiesz co mnie dziwi najbardziej? Dziwi mnie to, że zachowujesz się tak... Normalnie. Tak jakbym nie był gwiazdą tylko zwyczajnym nastolatkiem.
Fakt. W końcu był to sam Harry Styles. Nie miałam zamiaru jednak wariować na jego punkcie.
- Bo jesteś zwyczajnym  nastolatkiem. To, że występujesz na scenie i jesteś sławny wcale nie oznacza, że mam rzucać ci się na szyję - odparłam. - To tu - dodałam po chwili będąc pod domem. - Dziękuję, że mnie odprowadziłeś - powiedziałam z uśmiechem
- Nie ma sprawy. Już ci lepiej?
- Tak, trochę lepiej. Jeszcze raz dzięki - odparłam i weszłam z powrotem do środka. Rozglądałam się dookoła licząc na to, że ujrzę gdzieś Sam, jednak na nic. Chwyciłam swój kieliszek z winem i zaczęłam pić. W końcu zaczęłam sięgać po coś mocniejszego. Potem zaczęłam się bawić i tak do samego końca imprezy. To co działo się później było już koszmarem...

_______________
Hej ^^
I mamy rozdział 4 :D Zdecydowałam już, że rozdziały będą w każdy poniedziałek i piątek.
Test z matematyki nawet nie był tak trudny jak myślałam. Teraz tylko pozostaje mi czekać ^^
Jutro za to mam zawody z siatkówki na które nie mam ochoty jechać :/ No ale trudno :D
Za to w środę jadę na mecz ^^ xD Nie przypuszczałabym, że moi rodzice się zgodzą, a jednak :D No ale nie mam zamiaru Was już zanudzać. Piąty rozdział w poniedziałek :3
Trzymajcie się i do kolejnego :)